Trzy piękne słowa, a dla niektórych nie istnieją. Niby miałam zawsze wewnętrzne przekonanie, że mam wiarę, nadzieję i miłość, ale chyba po prostu gdzieś zginęły w czeluściach walki z samą sobą. Na nowo odkrywam, że są i zaczynają się tlić, budzić do życia. Każdego dnia coraz bardziej.
Dzisiejszy dzień był daleki od ideału, bo pewno mogło być lepiej. Najważniejsze, że wszystkie punkty planu z Planera K.R. mogłam zaliczyć. Czyli: pofatygowałam się do urzędu po ważny dokument 15 km dalej - tak wiem żaden wyczyn, Duże zakupy żywnościowe - medal dla mnie, miałam w portfelu ok 294 zł, a wydałam 290,14 zl 😂. I 3 punkt programu - jestem w trakcie robienia torta dla syna, który jutro kończy 11 lat. Ale musiały być też gafy. Rodzice się nie postarali i nie kupili prezentu synowi, bo szczerze pomysłu nie mieliśmy, więc albo jutro na wariata coś się kupi albo zamówi internetowo. Kolejna gafa: nie zrobiłam planowanego obiadu z powodu braku produktów na sałatkę. Ale wyszłam z twarzą, rach ciach i były szybko placki ziemniaczane, a jutro to co dziś.
Do plusów dzisiejszych można zaliczyć zrobienie ponownie kalendarza dla Dziadków i wysłanie do druku, uff, będzie spokojniejszy następny tydzień. Oczywiście dziś również obcowałam z K.R., czy to z dziennikiem czy to z planerem i z nagraniem o podziale obowiązków. Jeszcze może wygospodaruje czas na przeczytanie kolejnego rozdziału książki. Normalnie łykłabym ją w jeden dzień ale trzeba też robić inne rzeczy.
Dziś trochę czułam taki nieład lub chaos w ciągu dnia. Ale i takie dni się zdarzają, trzeba to zaakceptować i iść dalej poprawiając to i owo.
Komentarze
Prześlij komentarz