Dzisiejszy dzień nie był bardzo uciążliwy czy intensywny, bo dziś 11-te urodziny Pawła (młodszaka). Nie były może to urodziny typowe jakie odprawia się dzieciom, ale w dobie ograniczeń i pandemii zrobiliśmy mini spotkanko z Dziadkami (moimi rodzicami) i również niespodziankowo wpadł kolega na noc do Pawełka z prezentem, a ma bardzo mało okazji obecnie na spotkania z kolegami. Na wariata mąż pojechał z synem po prezent, bo totalnie nie mieliśmy pomysł i dostał co chciał ;) Najważniejsze, że był torcik ulubiony, namiastka gości, prezent i syn zadowolony.
Dziś załatwiłam 3 telefony, zapisałam wizytę lekarską i umówiłam kolejne spotkanie z koleżanką Pawełka - nie byle jaką, tzw. przedszkolną miłością hihi. Załatwiłam rzeczy rozpisane na następne dni w planerze i teraz muszę trochę zweryfikować plany. Ale jestem dumna, że to załatwiłam, bo często gęsto telefony odkładam a potem mam tzw rękę w nocniku.
Dziś również stwierdziłam, że muszę dokończyć jedną z rzeczy, które rozpoczęłam - serwetkę z kordonka, zostały mi 2 rzędy. Niezła dłubanina i czasami tez prucie, uczy cierpliwości. Jako, że mam naturę osoby, która coś zaczyna nie kończy albo się na coś napala, a potem się zniechęca i zaprzestaje, postanowiłam, że trzeba dokańczać, co się zaczęło. A dodatkowo pomyślałam, że może to być prezent urodzinowy dla mojej mamy, jeśli efekt końcowy mi się spodoba. Może nie jest idealna, ale myślę że wartość swoją ma, choćby sentymentalną. Jak się nie spodoba może schować lub komuś dać.
Niedociągnięcie z dziś to jeszcze nie przerobienie dziennika i nie przeczytanie książki, ale zostało mi do 24 jeszcze chwile to może ogarnę coś. Ale jak to mówi KR, nie będę się biczować, ze nie dam rady.
Jakby nie było jestem zadowolona z dzisiejszego dnia.
Komentarze
Prześlij komentarz