
Oj dziś za daleko nie doszłam. Napiszę krótko i na temat. Nie jest to dzień pt. " Wszystko co zaplanowałam zrobiłam, więc jest super" ;) Do południa jeszcze miałam jakąś wenę i działałam, ale już po południu opadłam z sił. Pewno, że czytałam książkę, zrobiłam obiad, zadzwoniłam, gdzie miałam zadzwonić, dziennik coachingowy uzupełniony, ale mam poczucie zmarnowania czasu. W prawo i lewo przeglądam neta, w tym często facebook'a. To jest z jednej strony marnowanie czasu, ale różnica polega na tym, że to przeglądanie bardziej polega na szukaniu informacji, pomysłów, kursów itp niż bezmyślnym patrzeniu w ekran, więc moż enie jest to, aż tak wyrzucony czas w błoto. Ciągle mam mentlik w głowie, bo chce iść do przodu, wyznaczam cele, wybieram kursy, a ciągle nie wiem, czy dobry kierunek obieram. Jak wybrałam kurs WA, niby wiem, gdzie chcę kupić, ale ciągle mam jakiś nie dosyt. Ciągle mam poczucie, że z czym do ludu, jakie ja usługi mogę zaoferować, jeśli ostatnia moja praca to dzieci i 6 lat temu ostatnia realna praca. Szukam możliwości by być konkurencyjną na rynku, ale na razie nie umiem konkretnie sprecyzować kierunku. No wiec badam rynek, oglądam ogłoszenia, szukam kolejnych kursów itp. troche ciężko się szuka w gąszczu tych informacji w necie.
Dzień też niekorzystny na ćwiczenie zdrowego nawyku nie jedzenia słodyczy - dziś zjadałam trochę, a w sumie nawet nie wiem czy miałam na to ochotę.
Czuje jakieś przymulenie. Jeszcze mąż powiedział, że nie załatwię nic jutro, bo nie wyjadę z domu (taka cudna droga przy roztopach) a chciałam coś pozamykać, plan się posypał, więc muszę co innego zaplanować.
Nic to może mój organizm i mózg nie przyzwyczajony do trybu - planuj i działaj. Potrzeba czasu, by nauczyć się żyć na nowych zasadach. Nie ma co się dołować i rezygnować. Ten dzień minie i przyjdzie kolejny.
Komentarze
Prześlij komentarz