Niby takie proste, każdy to wie. A jednak ja to chyba mam za ciężką dupę. Tą prawdziwą naprawdę mam za ciężką, a tą mentalną chyba jeszcze cięższą. Kryzys goni kryzys. Dziś dzień niemocy, niedyspozycji. Chodzę jak struta, a to głowa boli, a to jakieś ciepłe poty, a to coś na żołądku. Cudem zmusiłam się na zrobienie pierogów dla dzieci i ciastek na dzień babci i dziadka. Ale już nie pojechałam w odwiedziny. Opadłam z sił i dalej się tułam. Dopadł mnie cielesny niedowład i psychiczny też. Dziś dałam ciała ze swoim rozwojem. Ale patrząc z drugiej strony nie można się zajechać. A już wkrótce angielski korki i trzeba mieć energie by to pociągnąć. Kurs WA też wymaga ode mnie wysiłku. Może chce za dużo na raz. Muszę nauczyć się stawiać krok za krokiem, a nie biec i łapać co kawałek bezdech. Grunt to się nie poddawać!!!!
    Dziś bez rozpisywania, bo niemoc mam nawet w dłoniach. Jutro będzie nowy dzień, a za ten dzień też podziękuję, bo każdy dzień jest ważny. 

 

Komentarze

Popularne posty