Czy dzisiejszy dzień minął pod hasłem powyżej?

Czy ja wiem. Raczej mogę zaliczyć dzień do udanych pod kątem działania, odpoczynku i                             samodyscypliny. Sam poranek już nastrajał optymistycznie, ponieważ był sukces, a jaki? Oto                         zdążyłam z moim szczeniakiem wyjść na podwórko zanim załatwił się w domu 😂 Nic tak dobrze nie        nastraja niż siku i kupka pieska na trawce hihi. Jedyny problem to moja paląca potrzeba                                 skorzystania z WC - bo  w końcu potrzeba pieska ma pierwszeństwo. Uprzedzam pytanie - delikatnie           ujmując, zdążyłam.

Sukces nr 2 - byłam tak nastrojona, że od razu po najważniejszych potrzebach odhaczyłam prysznic i             make up, a nie siedziałam pół dnia w piżamie bez większego celu. A potem jeszcze mąż skorzystał z mojej       dzisiejszej dobroci (nie zdarza się na co dzień) - zrobiłam nam jajecznicę i to z wkładką, czyli "LUX  TORPEDA". Nic tylko zapracuje na pomnik w ogródku 😅. 

Dziś zrobiłam coś niekonwencjonalnego. Pierwszy raz od X lat do śniadania piłam herbatę a nie kawę. Kawę piłam na spokojnie po śniadaniu. Czy to ma jakieś znaczenie nie wiem, czy zostanie taki rytuał na dłużej nie wiem.Wyjdzie w praniu.

AAA zanim zasiadłam z kawą jeszcze na zupkę postawiłam by sobie bulkała, a to przecież niedziela i        chłopaki miały gotować. Zlitowałam się nad nimi i w sumie też sobą, bo jedzenie klusek śląskich co tydzień    doprowadzi mnie do obrzydzenia niedziel hihi. 

Przyszedł czas na kawę i komputer. hmm co ja właściwie robiłam? Może mało wartościowe rzeczy, że aż        tak nie pamiętam. Bawiłam się dalej z nowo odkrytym programem, potem coś kombinowałam na exelu, w międzyczasie słuchałam Kamili Rowińskiej na You Tube - bardzo wartościowe materiały tworzy, zresztą naprawdę to, co mówi do mnie przemawia. Może będzie moim punktem zapalnym na zmiany. Po coś zakupiłam jej książki i  jej słucham. Tyle lat borykam się ze sobą, z tym moim wewnętrznym niespełnieniem, że nie jest łatwo wstać i działać. W moim przypadku każda próba powinna już stanowić sukces, ale fajnie by było, by ten właściwy upragniony sukces w końcu zdobyć. A siedzenie godzin na przeglądaniu Fecabooka, czy siedzenie pół dnia w piżamie bez celu i chęci na cokolwiek nie sprawi, że poczuje wewnętrzny spokój, spełnienie i ujrzę ten tzw sukces. Na mój tzw roztrój wiele czynników ma wpływ i szkoda się rozpisywać, może z biegiem czasu pisania Bloga będą się pojawiać jakieś wzmianki o tym co we mnie gra.

Wróć do dnia dzisiejszego. Zjadło się dwudaniowy obiad i łykło kawkę kolejną - tak uwielbiam kawę i            pojawia się ich w ciągu dnia nie mało. Pogoda za oknami cudnie wiosenna, a tu styczeń. Grzechem byłoby z niej nie skorzystać, więc jak dzień wcześniej wyciągnęłam chłopaków na kółeczko z pieskiem. Ile ja grzechów popełniałam przez ostatnie lata nie chodząc na spacery, nie robiąc wielu tak przyziemnych rzeczy,    tylko się pogrążałam w amoku niechciejstwa. Może nie jeden tak ma i mu to nie przeszkadza, nie jeden         powie,  by akceptować, pogodzić się z rzeczywistością itp. Ale przecież każdy z nas kreuje swoją  rzeczywistość i jeśli czegoś nie czujemy, jak możemy zaakceptować i zostawić. Właściwie możemy, ale nie powinniśmy wtedy narzekać.

Dziś w przeciwieństwie do wczoraj nie musiałam urządzać znowu SPA dla psa 😅. No i jak tu dalej można    spożytkować dzień. A co tam mało było relaksu to sobie zapodałam szydełko i zrobiłam tylko 616 słupków    w rzędzie w chuście, którą juz chyba 2 m-c robię 💪😂.Jeszcze trochę i będzie gotowa. Szydełko z jednej strony odstresowuje, ale też fizycznie potrafi umęczyć. Ale efekt póki co mi się podoba, zważywszy, że należę do osób początkujących.

 Przy robieniu na szydełku fajnie słucha się audiobooków. Posłuchałam sobie Brian'a Tracy i znowu             Kamili o Planerze. Wartościowe nagrania, które nakręcają pozytywnie do działania. 

 Na koniec dnia znowu wyczyn roku, w końcu "opitoliłam" głowy chłopaków. Za niedługo, jakieś ptaki lub   robaki zrobiłyby sobie w ich włosach gniazdo. Wiecznie mi się nie chciało, a niby mało roboty. Rach ciach i   na jakiś czas spokój. Jakby nie było moje chłopaki nie chcą do fryzjera, a dodatkowy plus jakieś 30 zł w   kieszeni haha. Chyba już wiem po kim mój starszy syn leniwy. Wiecznie mówi, że mu się nie chce. Na zdanie   by się poczesał odpowie "nie chce mi się (...) a komu by się chciało". I tak na większość rzeczy odpowiada.   Cóż chyba trzeba przyznać, że przez mój letarg chłopaki nie wynoszą niczego dobrego. Mam nadzieję, że nie   za późno i ich obudzić.

Kończąc moje wypociny, bo kogo interesuje mój miniony dzień (prawda taka, że mnie interesuje i piszę   dla siebie nie dla innych, czy pod innych), stwierdzam, że jestem zadowolona z tego dnia, z włożonego   wysiłku, tak wysiłku, by był właśnie taki. Cieszę się, że dziś potrafię być za to wdzięczna i  niech ta     wdzięczność  towarzyszy mi każdego dnia. 

Kończę dzień ze spokojem w sercu.



Komentarze

Popularne posty