Jeszcze jakiś miesiąc temu pewno bym powiedziała, że jestem "w czarnej d..." Czy się rozjaśniło? ;) A może wyszłam z tzw d...? Myślę, że robię powolne kroki, by życie nabrało innych barw. Z jednej strony można powiedzieć, że "rychło wczas" albo "lepiej późno niż wcale". Ale prawda jest taka, że od kilku lat pogrążałam się w otchłani swoich frustracji, stanów depresyjnych, walki ze sobą - ta cichą ukrytą, poświęcania wszystkiego dla innych. Całe życie odkąd pamiętam ustępowałam, spełniałam czyjeś wizje przy tym rezygnując ze swoich. Dlaczego akurat od tego zaczynam, bo mam wrażenie, że po 1000 próbach ruszenia do przodu dopiero teraz czuję moc sprawczą w próbie nr 1001. Czy się mylę, czas pokaże. Ale zanim opisze po krótce dzisiejszy dzionek, muszę znowu podkreślić, że do coraz mocniejszego przebudzenia i rozgrzewania mojego serducha do działania niewątpliwie ma wpływ odkrycie Kamili Rowińskiej (w skrócie KR). Będę może nudna, ale myślę że jeśli to prawda i ten rok będzie przełomowy w działaniu, to zadedykuje jej te wpisy z 2021 roku. Pewno nawet tego nie przeczyta, nie zobaczy to światła dziennego, a może ;)

        Wracając do minionego dzisiejszego dnia. Niby miałam ciężki początek. Obudziły mnie zwierzaki o 4.40, potem do 5.30 próbowałam zasnąć. W końcu stwierdziłam, że jak tak leżę i myślę o działaniu, co zmienić itp, to może jednak wstanę o porze od kilku lat dla mnie zabójczej 😂 (zważywszy, że zasnęłam jakoś po 24) i zacznę działać. Nie wiem, co mnie tak nakręciło, zamiast choćby najpierw kawy się napić jak zwykle, poleciałam do pralnio-prasowalni i dawaj. Poskładałam i posprzątałam pranie, wrzuciłam nowe pranie, wyprasowałam sobie, dzieciom i mężowi ciuch na dziś, co nie często się zdarzało ostatnio, ogarnęłam kuchnie Potem mycie głowy i make up - tak nuda i normalka, ale dla mnie zmobilizowanie się do tak przyziemnych rzeczy nie jest łatwe. No i w końcu śniadanie i kawka. Potem obowiązkowe wyprowadzenie pieska, by nacieszył się śniegiem - co to była za radość, a potem suszenie 😅.

Dziś ponownie online konferencja od 9-13 odhaczone, w międzyczasie szydełko i robienie obiadu ze słuchawkami na uszach. Mąż twierdzi że wyglądam jak czołgista, ale co tam. Czy wszystko przebiegło dziś wg planu, hmm. Nie zrealizowany spacer z pieskiem i dziećmi, choc byliśmy już na naszej trasie, ale wróciliśmy bo buty nie te, a do tego Ori miała kule armatnie przy łapach i nie wiem jakby ona ten spacer przeszła haha.

Znalazłam też czas na 1,5 h materiał Kamili o asertywności promujący książkę, na przeczytanie ponad 30 stron właśnie tej książki. Zamówiłam też inny książki, ale ta właśnie chyba asertywność, a raczej jej brak, jest najprawdopodobniej powodem moich wewnętrznych i zewnętrznych walk. Ten miesiąc przegięłam zapewne z zakupami w sklepie KR, ale będę miała na czym pracować i się inspirować. Ani nic nie mówię mężowi, ciiiiiii.

W sumie mimo nie zrealizowania jednego punktu dzisiejszego programu dnia jestem zadowolona z siebie. Jutro będzie znowu dobry dzień, jest już plan, punkty - dalsza nauka samodyscypliny, wytrwałości i wdzięczności.

P.s. Moje dzieci dziś w końcu odkopały na dłużej gry planszowe. Trochę muszą chyba jeszcze ścierpieć mnie taką nabuzowaną i zmęczoną ich obecnością, po tych 6 latach ciągle z nimi. Cenię sobie spokój  i niestety coraz częściej miałam i jeszcze mam potrzebę jakby izolacji od nich. Np. wyganiam ich na piętro, by się sobą zajęli, zamiast więcej czasu z nimi spędzić lub zagrać w planszówki. Mam nadzieję, że wrócę do nich i że nie będzie za późno, na nasze zdrowsze relacje, bo i tak pewno nie będą idealne, bo wiele zawaliłam ja, a raczej ja i mąż. O dzieciach pewnie napiszę w trakcie tego roku, bo wypada np. napisać dlaczego zrezygnowałam z kierowniczego stołka i od 6 lat jestem w domu, wcale nie miałam w planie. Dlaczego jestem niestety już tym zmęczona, przecież wychowywanie dzieci dla kobiet nie powinno sprawiać problemu kobietom. A jeśli ma się wyjątkowe dzieci? O ich wyjątkowości może coś napomknę.

A teraz: bez odbioru.

Komentarze

Popularne posty