A tak wielu z nas chce szybko, chce tu i teraz, bez wysiłku, z pretensjami, czy żądaniami. Chcemy pieniędzy, kariery, super męża, urody, wakacji.........potem przyjdzie czas na pomyśleniu o zdrowiu, relacjach, harmonii, spokoju i zgodzie z samym sobą. Patrzyłam dookoła i tak często czułam przytłoczenie codziennością, niesprawiedliwość, żal do innych, świata i do siebie, że byłam tam, gdzie byłam. Jakie to sprzeczne czuć się przytłoczoną, a jednocześnie czuć w sobie pustkę. Nie wydaje mi się, by przychodziło mi cokolwiek w życiu łatwo, a najtrudniejsze było wyrażanie zgody na to, co było niezgodne z moimi wartościami, które jeszcze kiedyś miałam wyraźne, a ostatnio muszę je odkopywać, odświeżać , budować na nowo. Zgadzałam się przez lata nie żyć dla siebie. Zapomniałam o swoich wartościach, celach, marzeniach. A może właśnie dzięki temu nie musiałam się wysilać, bo inni decydowali, a teraz mój wewnętrzny bunt wziął górę i nagle budzą się siły do działania. Ech coś dziś filozofuję :) Najważniejsze, budzę się z letargu, daje sobie kolejną szanse i o dziwo, jak nigdy mam wewnętrzny spokój. Nagle widzę oczami wyobraźni, co będzie na końcu tej drogi, która będzie długa, kręta i na pewno nie na skróty.
Dzisiejszy dzień jest jednym z tych, co masz zaplanowane sporo, a nic właściwie nie wyszło, przez pogodę i nieposypaną drogę. Cóż nie mogłam wyjechać autem, by zrealizować plan - drugie przełożenie. Mówi się "do trzech razy sztuka" ;) i tego się trzymajmy. Podziałałam trochę z Poligonem i znowu się nie zawiodłam i coś sprzedałam. Wiec może uda się do tego października nazbierać na studia, a ja do tego czasu bardziej sprecyzuje kierunek, bo za dużo mnie interesuje haha.
Dziś przyszły książki które zamówiłam w ramach prezentu męża. Same historie o ludziach sukcesu, ich biografie, poczytam o ich podejściu, filozofii i czy faktycznie czują się spełnieni. Mam też ciekawą książkę o szczęściu Dalajlama. A zaczęłam czytać o Netfixie może dlatego, że od miesiąca praktycznie TV nie oglądam 😁. Zaczyna się super i myślę, że te książki to był dobry zakup. Wiem wiem, może ktoś się oburzy, że nie dbam o środowisko itp, ale prawda taka, że dbam na inne sposoby, a książki w wersji papierowej do mnie "wołają". Poza tym, nie jestem fanem audiobooków a tym bardziej ebooków, nie znoszę czytać na kompie czy telefonie itp. Zdradzę, ze kupiłam 5 książek. Jedną czytam ja a drugą, choc nie wiem czy odpowiednia, czyta mój 13 latek - o Elon Musk. Sam chciał, na razie twierdzi, ze go wciąga. Dzieci też powiększyły kolekcje komiksów, więc od wczoraj ogarniają.
Co jeszcze tu napocić? A co jakiś czas wspomnę też o moim mężu, który przez ostatnie lata nie miał ze mną lekko i dziwię się, że jeszcze ze mną pod jednym dachem żyje. Jego natura też trochę mi utrudniała porozumienie się z nim. Z pewnością należymy do tych stwierdzeń, że "przeciwności się przyciągają". Ale mniejsza z tym, ja też mu nie ułatwiałam. Ale nie zapeszając ostatni miesiąc jest wyjątkowo dla nas dobry, a może to raczej my jesteśmy dla siebie dobrzy. Nagle umiemy ze sobą rozmawiać, nagle wspólnie przesiadujemy wieczory, śmiejemy się, dyskutujemy na różne tematy. Wspieramy się wzajemnie, a odkąd powiedziałam, ze chce zrobić kurs WA i że chce wrócić na angielski maż wspiera mnie w wielu przyziemnych kwestiach- zakupy zrobi, odwozi nie raz syna na zajęcia, cos poogarnia w domu, a jeszcze wesprze finansowo kurs. Dzięki temu mam na pewno więcej energii, miło na serduchu i mam wiarę, że jeszcze możemy wrócić do siebie w całej rozciągłości, bo przez ostatnie lata nasze małżeństwo jakoby wegetowało.
I tym miłym akcentem zakończę szkrobanie ;)
Komentarze
Prześlij komentarz